"Rów Mariański": wzruszający film o żalu i stracie ... Filmowa adaptacja udanej powieści z Luną Wedler i Edgarem Selge autorstwa biologa morskiego i autorki Jasmin Schreiber "Mariana Trench" jest szczera, zabawna i smutna jednocześnie. Równowaga, która się udaje.
To ten sam powracający koszmar, który w "Marianengraben" przeżywa główna bohaterka Paula, grana przez Lunę Wedler. Koszmar, który spowija ją ciemnością, zabiera powietrze, którym oddycha, całą jej energię życiową. Koszmar, w którym pojawia się jej zmarły brat Tim, który utonął, gdy miał zaledwie dziewięć lat. Pewnej nocy na cmentarzu, jej miejscu odosobnienia, aby opłakiwać tego poszukiwacza przygód i odkrywcę oceanów, jak napisano na jego nagrobku, przypadkowo spotyka starego, dziwnego Helmuta. Tych dwoje łączy przeznaczenie, znajomość z rozsądku.
Helmut chce rozsypać prochy swojej byłej żony na południu, Paula chce być blisko Tima. To dwójka ekscentryków w kamperze w drodze na południe, których łączy jedno: żal po ukochanej osobie i chęć bycia znów blisko niej, bo Helmut stracił nie tylko byłą żonę, ale i syna.
Ton "Marianengraben" jest sentymentalny. Raz po raz - zgodnie z powieścią - Paula rozmawia z Timem, w retrospekcjach, jako rodzaj wewnętrznego monologu. Następnie, w teraźniejszości, pojawia się niezwykła, powoli rodząca się przyjaźń między Helmutem i Paulą - oraz dwoma zwierzętami: psem Helmuta Judy i bezpańskim kurczakiem Lutzem.