Silke Ritthaler:&nbspNasza terapia z udziałem koni ma na celu przywrócenie psychiki lub duszy do zdrowego stanu. Koń zawsze reaguje na autentyczne cechy osobowości danej osoby, tj. te, z którymi się urodziła, a nie na te nabyte w wyniku doświadczenia.

Załóżmy, że ktoś urodził się jako osoba z poczuciem humoru i ciągle mówi mu się: "Uważam, że twoje zachowanie jest irytujące", to taka osoba będzie stawać się coraz bardziej poważna, aby dopasować się do otoczenia. Rozwinąłby wzorce zachowań, które do niego nie pasują. Ludzie zapominają, że mają poczucie humoru, czują się nieswojo we własnej skórze i nawet nie wiedzą dlaczego. Może to prędzej czy później przerodzić się w depresję.

Wraz z kliniką dzienną, z którą współpracuję, opracowaliśmy przez lata bardzo dobrą koncepcję. Używamy ludzkiego języka ciała i lustrzanego języka konia, aby wspierać ludzi w ich procesach samopoznania. Skupiamy się na tym, jak wyglądają autentyczne i zdrowe części osobowości. Odnosimy się do nich w szczególności w ćwiczeniach, w których dana osoba może działać w oparciu o swoje zdrowe cechy osobowości. Zajmujemy się intuicją, poczuciem własnej wartości i samoopieką. Staramy się odkryć mocne strony, o których być może zapomnieliśmy.

Jak osobowość wpływa na mowę ciała?

Silke Ritthaler:  Osobowość, która nagina się do otoczenia, aby zdobyć uznanie, ma również przesunięty język ciała na koniu. Koryguję ten zniekształcony język ciała i świadomie przekształcam go w język ciała zdrowej psychicznie osoby.

Wyśrodkowuję oś ciała i środek ciężkości ciała w sekwencji ruchu. Z tego procesu centrowania można następnie zobaczyć na podstawie sekwencji ruchów, czy dana osoba faktycznie zajmuje swoją przestrzeń, czy nie. Jeśli są one minimalne, zaczynamy nad nimi pracować i dowiadujemy się, jaka jest autentyczna przestrzeń danej osoby. Pomaga nam to również dowiedzieć się, dlaczego dana osoba stała się tak poważna i przygnębiona.

Co potrafią konie, czego nie potrafią ludzie?

Silke Ritthaler: Konie są uzależnione od poruszania się w dużym stadzie. Gdy tylko choć jedno zwierzę w stadzie stanie się niebezpieczne, może to oznaczać zagrożenie dla ich życia. Potrafią wyraźnie rozróżnić, czy ktoś jest w autentycznym procesie ruchu, czy nie.

Pozostańmy przy przykładzie humorzastego człowieka. Zaczynają udawać, a może nawet posuwają się nieco dalej w kierunku samoograniczenia. Jest to wyraźnie widoczne w ich języku ciała. Następnie konie przechodzą do zachowania lustrzanego i zaczynają na przykład grzechotać. W ten sposób rozpoznaję, że konie mówią: "Teraz znów bądź dowcipny!".

Na przykład są też psy terapeutyczne. Dlaczego zdecydowałeś się na konie?

Silke Ritthaler: Podjąłem świadomą decyzję na korzyść koni, ponieważ z jednej strony mają one służący charakter psów, a z drugiej strony zachowały niezależność, którą znamy z kotów. W przypadku koni można po prostu połączyć zalety różnych gatunków zwierząt i to właśnie tak dobrze tu pasuje.

Jak działa coaching?

Silke Ritthaler: Zwykle wcześniej rozmawiam z ludźmi przez telefon, aby ich trochę poznać i dowiedzieć się, co im przeszkadza i czy w ogóle mogę im pomóc. W końcu każdy, kto tu przychodzi, musi chcieć zmierzyć się z samym sobą i dalej się rozwijać.

Jeśli ktoś boi się koni, z góry usuwam jego strach, wyjaśniając dokładnie, jak to będzie tutaj działać i co się stanie.

Pracuję z podopiecznym przez dwie godziny dziennie. Ale zawsze mam cztery godziny wolne. Ponieważ zawsze może się zdarzyć, że wejdziemy w proces i dwie godziny nie wystarczą. Chcę mieć pewność, że uda nam się zakończyć proces i że goście nie będą musieli wychodzić w stanie wzburzenia, nie rozumiejąc, co się z nimi dzieje.

W ciągu pierwszych dwóch godzin zaczynam od podsumowania. Patrzę na to, jak postrzegają siebie, a następnie patrzę na to, co dusza faktycznie wyraża poprzez język ciała. Jak postrzegam siebie? Co postrzega koń? W tej fazie pracuję z mini kucykami. Po zakończeniu procesu inwentaryzacji zaczynam korygować pierwsze zaburzenia równowagi mowy ciała, a następnie kontynuujemy pracę z dużym koniem. W tym miejscu zaczynamy trenować uważność, samoświadomość, a także zwracać uwagę na to, co faktycznie nas kontroluje.

W drugiej części koncentruję się na silnym zajęciu się zdrowymi częściami, które się pojawiły. Osoby, których to dotyczy, uczą się teraz radzić sobie z koniem w sposób samodzielny i pewny siebie w różnych sytuacjach treningowych. Włączam również wiele doświadczalnych elementów edukacyjnych, w których koń zawsze odgrywa rolę towarzyszącą.

Dobrą rzeczą w tej pracy jest to, że możemy również wejść głęboko i pracować na poziomie emocjonalnym. To nie zawsze działa w przypadku tradycyjnych metod terapii.

Po sesjach coachingowych zapewniam dalsze wsparcie telefoniczne. W ten sposób pomagam ludziom zintegrować wiedzę, której się tutaj nauczyliśmy, z ich codziennym życiem.

© Heike Rössing Fotografie